poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział Szósty

- Mogłabyś wreszcie chociaż na mnie popatrzeć? - jęknął żałośnie Niall, opadając bezsilnie na kolana dla umocnienia swojej skruchy.
- Jo - dodał Oliver, po kilku sekundach znajdując się w tej samej pozycji, co blondyn, zaraz obok niego. Kiedy nie doczekali się żadnej reakcji ze strony dziewczyny, szatyn postanowił użyć radykalnych środków i zdarł z kuzynki kołdrę, którą się zakrywała. - Wiem, że i tak mnie kochasz - zaśmiał się, gdy zmroziła go spojrzeniem.
- Jeżeli w tym momencie nie opuścicie mojego pokoju, to naślę na was Sam - zagroziła, przekręcając głowę w innym kierunku. Jeszcze chwila i wybuchnie głośnym śmiechem, widząc panikę w ich oczach.
- Gdybyś tylko wyszła z pokoju, to zobaczyłabyś, że każdy mówi o twoim meczu. Nikt do tej pory nie podskoczył Louisowi - mruknął Horan, podnosząc się z podłogi, kiedy stwierdził, że to i tak w niczym nie pomoże.
- Najprawdopodobniej nie miał okazji. Wątpię, żeby pan Tomlinson uczył wcześniej w tej szkole - wzruszyła obojętnie ramionami, sięgając po napój, stojący na szafce obok łóżka dziewczyny.
- Ale uczył się tutaj i już wtedy nikt nie odważył się nawet go wyzwać, jeżeli chodzi o umiejętności sportowe - oburzył się.
- Banda tchórzy - mruknęła.
- Po prostu chodź z nami na ten lunch. Nie możesz spędzić tu reszty życia. Może i przegrałaś, a dobrze cię znam i wiem, że o to chodzi, to możesz być pewna, że nikt nie patrzy na ciebie jak na przegraną. Dla wszystkich jesteś kimś na wzór bogini. Nawet chłopaki są pod wrażeniem. Żebyś ty widziała co oni gadali o tobie w szatni. W takich momentach jestem w stanie przyznać się do naszego pokrewieństwa.
- Jesteś bardzo zabawny. Znając życie David i Harry zamiast obserwować grę gapili się na mój tyłek
- No dobra, może i bardzo się w tym nie pomyliłaś, ale Allan po ciuchu trzymał za ciebie kciuki i patrzył na grę a nie twój tyłek. Tak w ogóle to jak można się zachwycać twoim tyłkiem?
- My tego nie widzimy bo ty jesteś jej kuzynem, a ja jej najlepszym kumplem. To tak jakbyśmy zachwycali się tyłkami naszych mam.
- Dzięki Niall - powiedziała jednocześnie rzucając w chłopaka poduszką. Trzeba przyznać, że dobrze celuje i chwilę później poduszka odbiła się od głowy zaskoczonego blondyna. Uśmiechnęła się do siebie tryumfująco, kiedy zaczął zwijać się na podłodze po zderzeniu z nią głową. - A nie wyjdę z pokoju, bo jak tylko zginam kolana, to mam ochotę gryźć beton.
- Akurat. Przecież nie może być aż tak... - ciemnowłosy urwał swoją wypowiedź, kiedy tylko spojrzał w końcu na rany dziewczyny i zobaczył zaklejone nogi swojej kuzynki. Białe opatrunki w wielu miejscach przemakały krwią, która najprawdopodobniej dopiero chwilę temu przestała wyciekać spod skóry dziewczyny.
- Zadowolony z siebie? Teraz możesz mnie już przykryć, bo jest mi cholernie zimno - warknęła, tym razem autentycznie zdenerwowana. Miała dość tych bezpodstawnych oskarżeń, że jest załamana po porażce. Nie była. Jeżeli tylko mogłaby swobodnie się poruszać, to jako pierwsza poszłaby coś zjeść. Sam już dawno powinna wrócić do pokoju z jedzeniem, ale jak widać nie za bardzo jej się spieszyło. Pewnie chłopaki napatoczyli się gdzieś po drodze.
          Nagle drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem, a w wejściu pojawiła się Sam z rękami pełnymi jedzenia. Cała trójka, przebywająca w pomieszczeniu obrzuciła ją dziwnym spojrzeniem. Blondynka na początku nie wiedziała, że mają gości, więc tanecznym krokiem ruszyła do biurka, na którym postawiła posiłek. Odprowadzona została uważnym spojrzeniem obu chłopaków, którzy nie byli w stanie oderwać wzroku od jej bioder.
- Masz widownię - rzuciła sucho szatynka, podnosząc się do pozycji siedzącej. Niall chciał jej natychmiast pomóc, ale zrezygnował, kiedy zauważył morderczy wzrok przyjaciółki, skierowany prosto na siebie.
- Niech sobie chłopaki popatrzą - Samantha wzruszyła ramionami, odwracając się przodem do wszystkich zgromadzonych.
- Nie będą na nic patrzeć, bo w tym momencie mają opuścić nasz pokój. W innym przypadku masz ich zabić - mruknęła dziewczyna, przekręcając głowę w kierunku okna. Jeszcze chwila i nie będzie w stanie powstrzymać głośnego wybuchu śmiechu, spowodowanego widokiem zbitej miny obydwojga chłopaków.
         Wiedząc, że już nic nie zdziałają, po prostu opuścili pomieszczenie, nie chcąc narażać się szatynce jeszcze bardziej niż do tej pory. Blondynka wybuchnęła głośnym śmiechem nie zwracając uwagi na to, że mogą ją jeszcze usłyszeć. Rzuciła się na łóżko przyjaciółki, nie zwracając uwagi na to, że może jej zrobić tym krzywdę.
- Patrząc na nich mam wrażenie, że przesadzasz. Dałabyś sobie na wstrzymanie, przecież widzisz, jak cholernie żałują tego, co zrobili - zaśmiała się, układając skrzyżowane ręce pod głową i zaczęła wpatrywać się w sufit.
- Nie - syknęła bez chwili namysłu Jo, starając się chociaż w najmniejszym stopniu ochronić uszkodzone części ciała. - Niech wiedzą, że jak życie daje mi po dupie, a oni nie zwracają na to najmniejszej uwagi, to trzeba za to ponieść konsekwencje - dodała, patrząc z utęsknieniem na jedzenie, leżące na biurku. Wiedziała jednak, że nie ma co prosić Sam o podanie jej posiłku. Zdążyła ją poznać na tyle, żeby wiedzieć, że teraz jest czas na "przesłuchanie" z jej strony i nikt nawet nie powinien podejmować się walki zmiany tematu, ponieważ i tak nic tym nie zdziała.
- Życie daje ci po dupie, czy może cholernie przystojny nauczyciel od wuefu, który marnuje się w swoim cholernym zawodzie. Serio, mógłby zostać na przykład modelem. Jestem pewna, że gazeta, dla której by pozował zarobiłaby miliony na sprzedanych egzemplarzach - dziewczyna przygryzła dolną wargę, odwracając nieznacznie głowę w kierunku twarzy ciemnowłosej. Malowały się na niej tak sprzeczne emocje, że nawet nie potrafiła ująć tego słowami.
- Życie. Tak, to zdecydowanie było życie - syknęła w końcu, mierząc blondynkę ostrzegawczym spojrzeniem. Powinna wiedzieć, że szatyn jest tematem tabu.
- Skoro tak twierdzisz - McColl powstrzymała kolejny wybuch śmiechu, przekręcając się na plecy i od razu chowając twarz w kołdrze. Uwielbiała denerwować Joannę i nic nie mogło stanąć jej przy tym na przeszkodzie.
- W ogóle zaprosiłam dzisiaj do nas tą rudą, która pomogła mi dotransportować się do higienistki na babski wieczór. I tak wiem, że nie masz nic przeciwko, a musimy zacząć się rozglądać za jakimiś kieckami na bal bożonarodzeniowy, który zbliża się wielkimi krokami - rzuciła, zginając nogi w kolanach i zaczynając nimi wymachiwać, jak mała dziewczynka.
- Nie przypominam sobie, żebym powiedziała, że chcę na niego iść, a już tym bardziej z tak wyglądającymi nogami - rzuciła, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Przez cały czas nie spuszczała spojrzenia z jasnowłosej, jakby chciała jej w ten sposób pokazać, że nie zamierza grać według jej reguł.
- A ja nie przypominam sobie, żebym pytała cię o zdanie - wzruszyła ramionami, coraz mocniej zaczynając machać nogami. - Poza tym nie masz nic do gadania. Nasz super seksowny nauczyciel tam będzie i nikt nie zwróci uwagi na to, że razem tańczycie, więc to jedyna taka okazja w swoim rodzaju do zbliżenia się do niego bez plotek na wasz temat.
- Mówisz tak, jakbyśmy byli w jakimś tajnym związku, o którym nikt nie może się dowiedzieć, bo zabiją nas przez to - przewróciła oczami, przekręcając głowę w kierunku okna. Jak na złość wychodziło ono na boisko piłkarskie, gdzie właśnie ćwiczyła szkolna drużyna, którą opiekował się ten cholerny nauczyciel.
- Może jeszcze nie jesteście, ale to tylko kwestia czasu. Ewidentnie ciągnie cię do niego i vice versa. A z tym zabijaniem, to ja bym się tak nie wysuwała. Nie tylko ty się zauroczyłaś.
- Do jasnej cholery, w nikim się nie zauroczyłam! - krzyknęła na całe gardło, po chwili krzywiąc się, kiedy poczuła w nim nieprzyjemne drapanie. Szybko to jednak zamaskowała i wróciła do rzucania sztyletami z oczu w swoją towarzyszkę. Szczerze powiedziawszy wolałaby w tamtym momencie przebywać w samotności i w końcu coś zjeść.
- Dobra już dobra. Wrócimy do tego kiedy indziej. Tak swoją drogą Zayn pytał jak się czujesz. Louis zdążył powiedzieć mu, co się stało - blondynka popukała się kilkukrotnie palcem wskazującym w głowę, zastanawiając się nad czymś mocno.
- Możesz nie mówić do nich po imieniu? Przecież są od nas sporo starsi - fuknęła brązowowłosa.
- Przesadzasz, Jo. To tylko kilka lat, a poza tym oni sami kazali mi tak do siebie mówić. Liam z resztą też - wzruszyła ramionami, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- A co pan Payne ma do tego? - spytała zdziwiona, dając nacisk na nazwisko nauczyciela od muzyki.
- Jesteś kretynką, czy nie słuchasz mnie jak opowiadam ci plotki? Trzech najprzystojniejszych nauczycieli w tej szkole est również trójką najlepszych przyjaciół.
- Dalej nie rozumiem, dlaczego mieliby się o mnie martwić. To tylko nauczyciele i nic im do tego, w jakim aktualnie stanie się znajduję nawet, jeśli stało się coś przez ich najlepszego przyjaciela. To kompletnie bez sensu.
- Może to nie jest bez sensu. Może zaraz po tym, jak wywaliłaś Louisa z naszego pokoju, siedziałam w łazience, więc wszystko słyszałam, on próbuje naokoło dowiedzieć się, jak się czujesz, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że pozbędziesz się go po raz kolejny, kiedy znów pojawi się w naszych skromnych progach.
- Jesteś kretynką, McColl. Ty i te twoje pomysły.
- Nie większą niż ty, Hill. Ty i to twoje nastawienie do życia.

8 komentarzy:

  1. pisałam komentarz 3 razy, za żadnym się nie dodał, więc teraz napiszę jeszcze raz. rozdział mi się podoba, zresztą cały blog mi się podoba :D Lou jakoś od samego początku mi pasował na tego nauczyciela wf-u i mnie przeczucie nie zawiodło xd miałam mega ubaw, kiedy chłopaki przepraszali (?) Jo :D życzę szczęśliwego Nowego Roku <3 @Nutka_13

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział nie mogę się doczekać nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc w końcu wiadomo, kto jest tym słynnym trenerem! Wow! Cieszę się :D świetny rozdział, czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam też do mnie: http://przypadekzniallemhoranemff.blogspot.com/?m=1 oraz http://icantchangefanfiction.blogspot.com/?m=1.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. już czwarty miesiąc.. ;/
    niby czytelników nie ma, a jednak wyczekują
    ja też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powstaje w bólach. Evi nie ma weny, ja nie mam czasu, Jo nie chce współpracować.
      Postaramy się coś dodać przed wakacjami ;)

      Usuń

Lydia Land of Grafic