niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział Piąty

        Jo uśmiechnęła się do siebie szeroko, kiedy piłka po raz kolejny odbiła się od parkietu kilka sekund po tym, jak osobiście zaserwowała. Drużyna przeciwna zdecydowanie nie radziła sobie z przyjmowaniem zagrywek dziewczyny, a Niall już dawno sobie odpuścił i po prostu patrzy, jak okrągły przedmiot pozwala przeciwnikom coraz bardziej wysuwać się na prowadzenie. Blondyn stwierdził, że nie ma co się wysilać i należy zostawić siły na później, kiedy jego przyjaciółka jakimś cudem spudłuje.
- Nie gram z nią więcej - jęknął zrezygnowany David, siadając na podłodze i krzyżując ręce jak obrażone dziecko. - Z nią nie da się wygrać - dodał po chwili zastanowienia, mrużąc oczy i patrząc prosto na rozbawioną szatynkę.
- Ze wszystkimi się da wygrać - zaśmiał się nauczyciel, uważnie obserwując, jak dziewczyna po raz kolejny podrzuca piłkę. David natychmiast zareagował, dzięki czemu uderzyło prosto w niego i odbiło się, dotykając sufitu. Chłopak jęknął zrezygnowany, załamując ramiona.
- Po prostu wy jesteście na to za słabi - zaśmiała się Jo, kozłując kilkukrotnie okrągły przedmiot. Zmierzyła spojrzeniem boisko przeciwników i już wiedziała, które miejsce będzie atakować tym razem. Podrzuciła piłkę, uderzyła w nią i trafiła prosto w głowę, nic nie spodziewającego się Niall 'a. Blondyn warknął pod nosem, mierząc przyjaciółkę nienawistnym spojrzeniem. Joanna wzruszyła jedynie ramionami, łapiąc w ostatnim momencie piłkę.
- A ze mną jesteś w stanie zagrać? - szatynka odwróciła głowę w kierunku nauczyciela i pokiwała twierdząco głową po chwili zastanowienia. Przecież nie miała nic do stracenia, a zawsze mogła pokazać, jak dobra jest z wf 'u.
          Wszyscy, oprócz ich dwójki, opuścili boisko i zaczęli się im uważnie przyglądać. Hill podała piłkę mężczyźnie, kiedy machnął na nią rękę. Ugięła kolana, pochyliła się do przodu i oparła dłonie na kolanach, uważnie obserwując jak nauczyciel kozłuje piłkę, po czym podrzuca ją i serwuje z całej siły, prosto w nią. Natychmiast zrobiła krok do przodu, przyjmując dołem i krzywiąc się nieznacznie. Zabolało, mocno...
         Nie miała jednak czasu na zastanawianie się, ponieważ szatyn po raz kolejny odbił piłkę, tym razem starając się ją ściąć jak najbliżej siatki. Dziewczyna natychmiast znalazła się w tamtym miejscu i nie zwracając uwagi na to, że kompletnie pozdziera sobie i tak już wcześniej uszkodzone kolana, rzuciła się do przodu, w ostatnim momencie podkładając dłoń, przez co piłka poleciała do góry, mocno kręcąc się dookoła własnej osi. Nauczyciel nie rezygnując z mocnego ataku po raz kolejny odbił piłkę z całej siły blisko granicy środka boiska. Jo zaklęła głośno, nie przejmując się faktem, że słuchają jej dorośli i przyklękając na jednym kolanie, złożyła ręce do przyjęcia dołem, po czym podbiła piłkę. Nie miała jednak szans, żeby doskoczyć do niej i ściąć nauczyciela, ponieważ on sam tym razem wybił okrągły przedmiot na drugi koniec sali. Długowłosa nie czekając nawet chwili poderwała się na równe nogi i tym razem również przebiła piłkę na drugą stronę. Pot powoli zaczął spływać jej po karku i plecach sprawiając, że najeżone włosy posklejały się i opadły. Twarz dziewczyny również stała się mokra, a na policzkach pojawiły się krwistoczerwone wypieki, spowodowane wysiłkiem.
           Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że rywalizacja pomiędzy nimi nie jest fair. Przecież ona już wcześniej musiała męczyć się między innymi podczas rozgrzewki i gry z chłopakami, a mężczyzna dopiero teraz zaczął na prawdę uczestniczyć w lekcji wf 'u. Zagryzła mocno dolną wargę, kiedy kolana zaczęły ją niesamowicie piec podczas kolejnego upadku na twardy, drewniany parkiet. Niemalże czuła, jak skóra na nich pęka. Łydki już dawno miała zakrwawione. Gra powoli zaczęła przybierać charakter bitwy, której dziewiętnastolatka nie miała najmniejszego zamiaru przegrać. Musiała pokazać wszystkim, że jest najlepsza w tej cholernej szkole.
          Przekleństwo po raz kolejny wydarło się z jej ust, kiedy opadając na podłogę całą sobą uderzyła w nią również żebrami. Ból był tak mocno przeszywający, że musiała na kilka sekund zamknąć oczy, żeby nie pozwolić niekontrolowanym łzą spłynąć po policzkach. I to właśnie przeważyło o dalszym losie rozgrywki, ponieważ Hill miała zbyt mało czasu na przemyślenie, gdzie uderzy tym razem piłka. Co prawda rzuciła się idealnie w tamto miejsce, ale okrągły przedmiot zdążył uderzyć w parkiet.
          Po całym pomieszczeniu rozniósł się głośny krzyk chłopaków, którzy w napadzie euforii rzucili się na swojego nauczyciela i zaczęli gratulować mu spektakularnego zwycięstwa. Joanna natomiast usiadła na parkiecie, z bólem zginając nogi w kolanach i opierając na nich ręce, złapała się jedną dłonią za nadgarstek. Przejechała językiem po górnych zębach, uważnie obserwując, co dzieje się po drugiej stronie siatki. Żaden z chłopaków nawet do niej nie podszedł, żeby zapytać się, czy wszystko z nią w porządku. Miała o to do nich żal, ponieważ musiała starać się dużo bardziej od nauczyciela, a i tak przegrała.
        Westchnęła cicho, chcąc podnieść się z podłogi, żeby w końcu móc dotrzeć do higienistki. Na szczęście po tej lekcji jest przerwa obiadowa, dzięki czemu będzie miała więcej czasu na doprowadzenie się do jako takiego stanu używalności. Skrzywiła się, kiedy w końcu stanęła na prostych nogach. Nie była jednak pewna, czy jest w stanie normalnie się przemieszczać, skoro nawet nie może normalnie zgiąć kolan. Na szczęście Samantha postanowiła jej pomóc.
- Spokojnie, bohaterko. Przerzuć sobie rękę na moich barkach, to ci pomogę - uśmiechnęła się do koleżanki pokrzepiająco, kładąc jej dłoń na biodrze, kiedy zrobiła to, co jej przed chwilą kazała.
- Możesz sobie ze mnie nie żartować? - syknęła cicho szatynka, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu, kiedy zaczęły iść przed siebie.
- Nie żartuję przecież. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek przetrzymał piętnaście minut z nauczycielem. Należą ci się spore gratulacje - powiedziała entuzjastycznie blondynka, przystając na chwilę i odwracając głowę w kierunku nauczycielki. Ta jedynie przytaknęła, odpowiadając na niezadane pytanie swojej uczennicy.
- Pomogę wam - przy dziewczynach pojawiła się jeszcze jedna, z rudymi włosami i uśmiechając się szeroko, położyła sobie drugą rękę Jo na ramionach.
- Dzięki, ale nie trzeba było - burknęła pod nosem dziewiętnastolatka, spuszczając głowę, kiedy wyszły na szkolny korytarz. Wszyscy, którzy akurat przez niego przechodzili, odwrócili się w ich kierunku.
     Czuła ból na każdym milimetrze swojego, bądź co bądź, drobnego ciała. I pomimo żalu z przegranej czuła też cichą satysfakcje, że nie poddała się tak łatwo. Dała z siebie wszystko i właśnie to najbardziej się liczyło. A do chłopaków nie ma zamiaru się odzywać. Mogliby przynajmniej zapytać, czy jeszcze żyje. Przecież to nie dużo.
      Jo opadła z cichym jękiem na kozetkę w gabinecie szkolnej pielęgniarki. Zacisnęłam mocno powieki, natychmiast prostując nogi w kolanach. Krew w dalszym ciągu z nich płynęła; tak samo z resztą, jak z pozdzieranych łokci. Higienistka wytrzeszczyła oczy, patrząc na szatynkę i natychmiast zabrała się za zakładanie białych, gumowych rękawiczek. Hill wiedziała, że za chwilę będzie bolało jeszcze bardziej niż dotychczas, ale postanowiła nie wydawać z siebie nawet jednego dźwięku. W końcu oprócz niej w pomieszczeniu przebywają jeszcze dwie inne dziewczyny. Jedynie kilka raz zazgrzytała zębami, kiedy starsza kobieta zaczęła dotykać miejsc, gdzie skóra była najbardziej przetarta.

~*~

        Jo leżała na łóżku w swoim pokoju. Co prawda chciała wrócić na lekcje, ale kiedy nauczyciel od matematyki zobaczył, w jakim jest stanie, zwolnił ją z kilku ostatnich zajęć. Dziewczyna była mu za to dozgonnie wdzięczna, ponieważ przemieszczanie się sprawiało jej niesamowitą trudność. Praktycznie nie mogła zginać kolan, ponieważ rany odnawiały się i ból stawał się nie do wytrzymania. Miała cichą nadzieję, że  nauczyciele wybaczą jej nieobecności na kilku lekcjach. Życie stałoby się wtedy znacznie łatwiejsze. Nagle po całym pomieszczeniu rozniósł się odgłos pukania, a po kilku sekundach wejście otworzyło się.
- Przeszkadzam? - Jo przygryzła mocno dolna wargę, kiedy usłyszała głos nauczyciela od wuefu. Nie spodziewała się, że osobiście przyjdzie, żeby zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku. Z jednej strony cieszyła się, a z drugiej chciała zapaść pod ziemię. Przecież niedawną pokonał ją w czymś, w czym była jedną z najlepszych.
- Nie, oczywiście - podniosła się na rękach i usiadła prosto. Chciała pokazać mu, jak silna jest i że nie potrzebuje litości, ani współczucia.
- Bardzo boli? - zapytał, niepewnie przyglądając się plastrom na nogach uczennicy. - Tak swoją drogą nie spodziewałem się, że będziesz aż tak zawzięta - dodał z podziwem.
- Zawsze jestem zawzięta - odpyskowała. - Przepraszam za to.
- Spokojnie. Zaimponowałaś mi tym. Bardzo podoba mi się twój charakter - dziewczyna spuściła głowę, zasłaniając tym samym rumieńce, które pojawiły jej się na policzkach. Nie miała pojęcia, skąd nagle u niej taka skromność.
- Nie ma pan jakichś lekcji - burknęła, kładąc szczególny nacisk na wyraz "pan". Chciała w ten sposób pokazać mu, że jego nie najbardziej pasuje do ich relacji. Szatyn zrozumiał, o co chodzi. Podniósł się, strzepnął niewidzialny kurz z dresowych spodni, które miał na sobie i uśmiechnął niezręcznie.
- Nie skreślaj mnie tylko dlatego, że uczę w tej szkole - poprosił i jak najszybciej opuścił pomieszczenie, zostawiając otępiałą Hill samą.






___________________________
Kilka słów od Evi
Publikujemy ten rozdział, chociaż przez chwilę miałyśmy nie dodawać go wcale. Pojawiło się kilka komentarzy z pytaniami i to jest właśnie odpowiedź na nie.
Nie dodałyśmy tego rozdziału wcześniej bo ostatni rozdział przez bardzo długi czas posiadał tylko jeden komentarz. Chce zauważyć, że komentarze wiele znaczą. Pokazują nam, że ktoś to czyta, podoba mu się i dają nam tym samym motywacje. Bez nich nie mamy po co pisać. Więc o ile będą komentarze my będziemy pisały. Może nie za często ale to już nie zależy od nas. Obie chodzimy do liceum i szkoła wysysa z nas życie. Mam nadzieję, że to rozumiecie. 
Więc jak, chcecie żebyśmy pisały dalej?
Evi xoxo


7 komentarzy:

  1. Przykro mi, że muszę to mówić, ale jak będziecie dodawać tak rzadko to komentarzy na pewno nie przybędzie. Mi osobiście bardzo podoba się to ff, ale czytając ten rozdział wogóle nie pamiętałam poprzedniego, a raczej nie o to tu chodzi. Zrobicie jak chcecie, ja mogę jedynie życzyć Wam sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :( Nie zabijajcie mnie od razu, proszę. Stracicie czytelnika!! (który jest i na bieżąco czyta, czego już nie jesteście pewne przypuszczam). Przyznaje się - nie skomentowałam ostatniego rozdziału z lenistwa, po czym standardowo zapomniałam ponownie zawitać - ale hej, I'm back!! :D
    W ogóle jakie bitches z tych panienek. Mogliby chociaż zapytać, czy żyje, albo jedno 'brawo' rzucić. ale nieee - lepiej obściskiwać trenera, który miał przewagę. Nawet blondyneczka, z którą się dziewczyna przyjaźni(!) olał jej holowane zwłoki z drugiej strony boiska. Miło xD No cóż... bez bólu nie ma efektów, a Jo się nieźle popisała.
    Ej a czemu właśnie 'Jo'? Jest tyle ładnych imion... :'(
    Dobra, co to za różnica xD
    Co do trenera hmm... nie wiem, czy mam płakać, czy się cieszyć, bo nie pamiętam kogo do niego dopasowałaś, ale jeśli to Zyan, to niech laska pada przed nim na kolana (jezu, nie miało to tak zabrzmieć...) - to chętnie poczytam jeszcze następne scenąy z nim...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesica miała wizję na Jo, a Evi nie miała nic do gadania xD

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do Libster Awards :) http://swiat-wedlug-wariatek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zawsze będe czytać tego bloga. Rozdział super nie moge sie doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Może jutro, może pojutrze. Właśnie jestem w trakcie pisania, także jest dobrze xD
      Ale nic nie obiecuję, żeby później nie było na mnie :x

      Usuń

Lydia Land of Grafic