- To nie wypali, koniec kropka. – powiedział zrezygnowany blondyn, opadając na łóżko w pokoju swojej najlepszej przyjaciółki. Już od kilku dni usiłował przemówić jej do rozsądku, ale jego starania zawsze kończyły się totalną klapą.
- Trochę więcej wiary. – mruknęła pod nosem szatynka, dopakowując do walizki jedne z ostatnich rzeczy, które zabiera ze sobą do koledżu. Uśmiech od rana nie schodził z jej zarumienionej twarzy.
- Jo, przecież oni się o tym dowiedzą zaraz na po pierwszym dniu! – krzyknął, przez co od razu zarobił od dziewczyny piłką, którą miała pod ręką.
- Nie drzyj się tak, bo nie trzeba będzie nawet znajomych ojczulka. – warknęła w jego kierunku, miażdżąc go spojrzeniem. – Umówiłam się z Lulu, że tyle ile da radę, będzie mnie kryła. – wytłumaczyła, wracając do poprzedniej czynności.
- To nie wypali. – powtórzył, opadając plecami na poduszki i zakrywając twarz dłońmi.
- Weź się, Horan! Przynajmniej nie będzie nudno. - mruknęła pod nosem, podnosząc się z podłogi i rozprostowując kręgosłup. Na twarz dziewczyny wkroczył grymas, kiedy kości zaczęły jej strzelać.
Machnęła na niego ręką, siadając przy walizce, co miało oznaczać, że oczekuje pomocy od swojego przyjaciela. Zrezygnowany Niall podniósł się. Z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy chwycił walizkę.
- Boże, kobieto co ty tam masz? Przecież nie jesteś typowym plastikiem. - jego skóra przybrała odcień czerwieni i był moment w którym dziewczyna bała się, że jej farbowanemu przyjacielowi pęknie jakaś żyłka.
- Przecież nie będzie mnie w domu do świąt, nawet jeśli się nie przebieram pięć razy dziennie to i tak muszę mieć w czym chodzić. Nie narzekaj już tak tylko znoś to na dół bo Nowy Jork czeka! - poderwała się na równe nogi i nie czekając na Horan 'a zbiegła w tempie natychmiastowym po schodach.
Uważnie rozglądała się dookoła, czy aby na pewno jej rodzice dalej siedzą w pracy, nie zwalniając się nawet po to, żeby pożegnać swoje jedyne dziecko, wyjeżdżające na studia i w szybkim tempie zaczęła przemieszczać się do dość sporego samochodu, w którym znajdowały się ich wszystkie rzeczy, które postanowili zabrać ze sobą. Wpakowała ostrożnie na tylne siedzenia dwa obrazy, ukrywane przed rodzicami odkąd tylko zaczęła je malować. Miała oba przekazać dyrekcji jako wgląd na to, ile potrafi zrobić za pomocą farb i pędzla. Odwróciła się zrezygnowana przodem do drzwi z zamiarem pośpieszenia blondyna, jednak nie było to konieczne, ponieważ znajdował się już tylko kilka metrów od niej. Z niemałym rozbawieniem obserwowała jego zmagania z jej bagażem. Mocno powstrzymywała się od tego, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Mam nadzieję, że nie zapisałeś się na dodatkowe zajęcia z wf 'u, stałbyś się pośmiewiskiem całego naszego rocznika. - nie mogła powstrzymać się od skomentowania tej zabawnej, jak dla niej, sytuacji
- Przepraszam, że w przeciwieństwie do ciebie, mam w sobie chodź trochę delikatności. Ty za to zachowujesz się tak, jakbyś wychowała się ze stadem wilków w jakimś ciemnym lesie. Zresztą, twoje obrazy mówią same za siebie, poza tym, muszę ci oznajmić, iż zapisałem się na zajęcia z wf 'u i uroczyście zapewniam, że nie będą żadnym pośmiewiskiem.
- Auć! - dziewczyna wykonała ruch, który miał świadczyć o tym, że słowa chłopaka zabolały ją. - Nie moja wina, że mój styl malowania jest odrobinę mroczny i nieco realistyczny, a do tego lubię się poruszać. Dzięki temu mam zgrabny tyłek!
- Odrobinę mroczny i nieco realistyczny?! Tak właśnie chciałaś określić swój ostatni obraz? Dziewczyno, ja przez to coś spać nie mogłem bo gdy tylko zamykałem oczy wydawało mi się, że na prawdę znajduję się w tym pieprzonym, ciemnym lesie który to sobie namalowałaś i z radością mi pokazałaś.
- To bardzo dobrze. - mruknęła, podnosząc wysoko brew i obserwując go uważnie. - Przynajmniej wiem, że moje obrazy zapadają w pamięć. - uśmiechnęła się szeroko, pokazując śnieżnobiałe, proste zęby.
- Kiedyś nie wytrzymam i coś sobie zrobię. - mruknął pod nosem, kierując się do drzwi od strony kierowcy. - Wsiadaj, bo spóźnimy się na samolot i nie zobaczysz swojego Nowego Jorku. - powiedział trochę głośniej.
Joannie nie trzeba było dwa razy powtarzać i już po kilku sekundach siedziała w wygodnym fotelu z zapiętymi pasami bezpieczeństwa. Niemalże czuła, jak nagromadzone w niej podniecenie znacznie zwiększa się z każda sekundą. Nie mogła doczekać się, kiedy wreszcie będzie poza granicami Wielkiej Brytanii. Coś podpowiadało jej, że dopiero wtedy odzyska całą wolność, której tak naprawdę nigdy nie udało się dziewczynie zaznać. Odetchnęła głęboko, uśmiechając się szeroko w momencie, gdy samochód ruszył. Jeszcze tylko kilka, cholernie długich godzin.
Prolog jest świetny. Czekam z niecierpliwością na 1 rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się reszta chłopaków?😓
OdpowiedzUsuńNa pewno dość szybko x3
UsuńZapowiada się ciekawie :) Czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńhmmm... Ciekawie xddd
OdpowiedzUsuńzapowiada sie ciekawie :))
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo dobrze :) Czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym napisać, że masz śliczny szablon, zakochałam się <3 A przechodząc do prologu, to nie wiele mogę napisać, bo nie dużo się działo, ale mam wrażenie, że w Nowym Jorku naszych bohaterów czeka sporo ciekawych przygód, więc czekam na kolejny rozdział :) Moje pierwsze ff z Horanem, więc na pewno jeszcze tu wpadnę :) I chciałabym zaprosić do siebie, link znajdziesz w spamie. pozdrawiam i ściskam :*
OdpowiedzUsuńSekretna