piątek, 11 lipca 2014

Rozdział Trzeci

- To ja mam propozycję - zaczęła Samantha, kiedy większość z osób siedzących przy stoliku skończyła już jeść swój obiad. - Moglibyśmy się w końcu sobie przedstawić, bo będzie nam tak łatwiej się ze sobą porozumiewać - zaśmiała się blondynka, patrząc po twarzach zgromadzonych.
- Jestem Harry! - zaczął od razu chłopak w lokach na głowie, wystawiając dłoń w kierunku dziewiętnastolatki. Joanna zaśmiała się pod nosem spuszczając wzrok na talerz i znów zaczęła grzebać w jedzeniu. Jakoś nie była głodna, przez co większa część dania pozostawała nietknięta. - David, Allan, Niall, Jo, Sophie i Danielle - zakończył swoją litanie, siadając z powrotem na plastikowym krzesełku. - A teraz biegnie do nas spóźniony Oliver.
        Szatynka, słysząc imię chłopaka natychmiast odwróciła się w jego kierunku. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zobaczyła swojego kuzyna, idącego szybkim krokiem prosto do ich stolika. Już dawno nie miała okazji, żeby normalnie z nim porozmawiać, chociaż zawsze mieli ze sobą wspaniały kontakt. Czasami zachowywali się jak biologiczne rodzeństwo, którego nigdy żadne z nich nie miało.
- Kaszka ci wystygła - zaśmiała się, patrząc prosto na szatyna. Ten natychmiast popatrzył na nią, marszcząc brwi. Niall pokiwał zrezygnowany głową. Do niego też tak często mówiła.
- Miałaś przestać być wredna - Oliver podszedł do dziewczyny i poczochrał jej włosy. - Siemasz Horan? - skinął głową w kierunku blondyna, na co on odpowiedział tym samym.
- A ty miałeś więcej nie dotykać moich włosów - warknęła dziewczyna, łapiąc go za nadgarstek i odciągając od swojej głowy. Rozbawiony rzucił teczką z papierami o stolik i rozsiadł się na krzesełku, sprawdzając czy przypadkiem nikt nie chciał się z nim skontaktować, kiedy miał wyłączony telefon.
- Wy się znacie? - David, otworzył szeroko oczy, patrząc na trójkę z niedowierzaniem. Jo wzruszyła ramionami, otwierając butelkę z napojem i wypiła od razu pół jej zawartości.
- Joanna jest moją najukochańszą na świecie kuzynką, a Niall to mój kolega - Oliver uśmiechnął się szeroko, przerzucając ramię za szyją szatynki i przyciągając ją do siebie, przez co w ostatnim momencie rozchyliła nogi, żeby nie oblać się napojem.
- Mówiłam ci już kiedyś, że masz się nie przyznawać do naszych więzi rodzinnych - mruknęła, przyglądając się mokrej posadzce.
- Oni tak zawsze? - zaśmiał się Allan, patrząc prosto na Horan 'a.
- Odkąd pamiętam - blondyn odwzajemnił uśmiech i podniósł się, słysząc dzwonek, kończący długą przerwę.
             Wszyscy zaczęli rozchodzić się w kierunku swoich klas. Jo rozmawiała z Sam na temat jej gry podczas dzisiejszych zajęć wychowania fizycznego. Szatynka cały czas obstawała przy tym, że gra już długo i po prostu wytrenowała swoje umiejętności, ale McColl cały czas chce wmówić znajomej, że to wrodzony talent, którego nie posiada nawet najlepszy piłkarz na świecie. Na Jo czekała pierwsza lekcja plastyki. Obawiała się tego. Zawsze wydawało jej się, że ma do tego talent. Przyjaciel, kuzyn, ciotka, wszyscy którzy znali prawdziwe oblicze Joanny mówili, że ma nie tylko prawdziwy talent, ale co ważniejsze pasje. Bo nauczyć się malować może każdy ale z pasją trzeba się urodzić. Jednak co jeśli okaże się, że prawda jest inna? Że wśród studentów nie będzie wystarczająco dobra, aby się wybić?  Świat jest brutalny i tylko najlepsi dadzą sobie radę. Ona chciała być najlepsza. Całe życie szła pod prąd. Pomimo nacisku ze strony rodziców została sobą. Bankiet, licytacje, bogate życie, mimo wszystko, tego środowiska, w którym dorastała została sobą. Każdego dnia kiedy zamykała się w swoim pokoju mogła być sobą. Brała ołówek bądź farby i malowała. To wtedy czuła się najlepiej. Bez tej maski, którą przybierała przy rodzicach i bogatych znajomych. Zabawne jest to, że pomimo tak wielu znajomych, na palcach może wymienić ludzi którzy znają ją doskonale. Ale Jo to nie przeszkadza. Przecież lepiej jest mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niżeli 1000 fałszywych. Idąc na studia chciała zerwać z przeszłością. Przestać udawać. Być sobą, tylko sobą. Ale co, jeśli okaże się, że nie pasuje do tego świata?
           Sam poszła w kierunku wykładów historii architektury, a Jo do drugiego skrzydła budynku gdzie miała kolejne zajęcia. Musiała jednak zboczyć z kursu i zajrzeć do akademika skąd zabrała jeden ze swoich obrazów. Wraz z listą podręczników dostała informację o tym, że należy przynieść na pierwszą lekcje jakąś swoją pracę. Wybrała ten, który namalowała ostatnio, ten sam który Niall 'a tak przerażał i ruszyła w kierunku sali. Nie było dla niej zdziwieniem to, że będąc na tak zwanej ostatniej prostej, jakieś dziesięć metrów od sali zderzyła się z mężczyzną idącym z naprzeciwka.
- Przepraszam - powiedziała szybko, jednocześnie modląc się w duchu, aby jej obrazowi nic się nie stało
- Nic ci nie jest? Obraz nie ucierpiał?
- Nie - powiedziała z ulgą po chwili i dopiero teraz podniosła wzrok. Wydawało jej się, że skądś kojarzy ten głos. Mężczyzna podający jej pomocną dłoń okazał się być ciemnowłosym nauczycielem którego poznała pierwszego dnia. - Na szczęście nie. Teraz przepraszam ale zaraz spóźnię się na zajęcia - powiedziała podnosząc się z ziemi.
- Zajęcia nie zaczną się bez wykładowcy - Jo słyszała wyraźne rozbawienie w jego głosie - Jestem Zayn. Mówi mi po imieniu jak wszyscy inni studenci.
- Joannna, ale wszyscy mówią mi Jo.
- W takim razie, Jo zapraszam do klasy - powiedział otwierając drzwi i puszczając ją przodem. Powstrzymała się od wzruszenia ramionami, weszła do pomieszczenia i usiadła na końcu klasy, obok jakiejś dziewczyny. Na szczęście ona nie miała nic przeciwko temu. Ogólnie sala nie przypominała wyglądem tych innych. Tu jednoosobowe ławki w przeciwieństwie do innych klas gdzie były połączone po osiem były rozdzielone i porozrzucane po całej sali w dość chaotyczny sposób. Dziewczyna nie widziała w tym żadnego wzorca. Do tego przy każdej ławce stała sztaluga. Biurko stało w standardowym miejscu i koło niego również znajdowała się pusta sztaluga.
- Większość z was poznałem już na korytarzu, podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą. Nazywam się Zayn Malik i nie mam nic przeciwko temu, żebyście mówili mi po imieniu. Sam niedawno skończyłem studia i nie uważam się jeszcze za nauczyciela, który musi zachowywać się tak, jak na niego przystało - uśmiechnął się delikatnie, wędrując wzrokiem po całej klasie i zatrzymując się na kilka sekund dłużej przy Jo, która wyglądała przez okno zupełnie niezainteresowana tym, co właśnie do nich mówi. - Ale, może przyjdziemy do konkretów - klasnął w dłonie, przechodząc na przód biurka i opierając się o nie, skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. - Będę losowo wskazywał osobę która podejdzie do mnie i umieści na sztaludze swój obraz. Potem powie co zainspirowało go to tego dzieła, jakie uczucia towarzyszyły mu podczas tworzenia tego dzieła. Następnie ten kto będzie miał ochotę wyraża swoją opinie. Bez zabawy w podnoszenie ręki. Zachęcam do prowadzenia dyskusji ale proszę o zachowanie własnej godności w chwili krytyki czyjegoś obrazu. To może David Brown pochwali nam się tym, co stworzył - blondyn od razu podniósł się z siedzenia i zrobił wszystko tak, jak kazał mu nauczyciel.
- Jak widać na obrazie jest pies, którego mam odkąd tylko pamiętam. Nie wiem, czemu to akurat jego tutaj przyniosłem. Po prostu, jakoś tak wyszło. Używałem raczej jaskrawych kolorów, żeby pokazać to, jaki on jest naprawdę - chłopak na samo wspomnienie swojego pupila uśmiechnął się szeroko i zaczął uważnie przyglądać swojemu dziełu.
- Jak dawno namalowałeś ten obraz? - spytał nauczyciel, odwracając wzrok od ciągle nieobecnej Hill, wpatrującej się nieświadomie w boisko szkolne.
- W tamtym miesiącu, specjalnie na pierwsze zajęcia - odparł gładko blondyn, wzruszając szelmowsko ramionami i patrząc prosto na nauczyciela.
- Dziękuję ci. Może teraz zaprosimy jakąś dziewczynę - rozejrzał się uważnie po klasie, cały czas przebywając w jednej pozycji. - Może panna Hill pokaże nam coś swojego - szatynka na początku była zupełnie wyrwana z kontekstu. Zmarszczyła czoło, zaczynając zastanawiać się, czego chce od niej nauczyciel. Na szczęście zauważyła Davida, siadającego ze swoim obrazem w ławce i zdołała zrozumieć, co się dookoła niej działo.
          Podniosła się z miejsca i chwytając swoje dzieło ruszyła wolnym krokiem w kierunku sztalugi. Położyła na niej płótno, po czym niechętnie je odsłoniła. Nienawidziła rozmawiać o tym, co tworzy. Każdą informację, związaną z obrazem traktowała jak swoją tajemnicę, o której inni nie powinni za dużo się dowiedzieć. Nie potrafiła wytłumaczyć swojego nastawienia do tej sprawy. Po prostu tak było i już.
- Bardzo ciemna kolorystyka - mruknął cicho nauczyciel, uważnie skanując wzrokiem każdy centymetr rękodzieła swojej uczennicy.
- Wolę używać ciemnych barw. Łatwiej jest mi nimi cokolwiek stworzyć - rzuciła, wzruszając obojętnie ramionami.
- Rozumiem. Możesz nam powiedzieć, kiedy namalowałaś ten obraz i z jakiej okazji? - Malik podniósł wzrok, obrzucając nim szatynkę, która spięła się w sobie. Chciała, żeby to jak najszybciej się skończyło i w końcu mogła usiąść z powrotem na swoje miejsce.
- W tamtym roku. Malowałam go nocami, żeby wyszedł jak najbardziej mroczny - bąknęła po chwili zastanowienia. Zayn podniósł wysoko jedną brew, zaczynając gładzić się po brodzie wskazującym palcem i kciukiem. - Jak już wcześniej wspomniała takie klimaty są mi bliższe, aniżeli jaskrawe kolory i szczęście panujące na każdym obrazie - mimowolnie przewróciłam oczami, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
       Mulat zaśmiał się cicho, patrząc na nią z rozbawieniem. Dawno nie spotkał kogoś tak bardzo negatywnie nastawionego do jakichkolwiek występów publicznych. Z tego, co wspominał mu przyjaciel, który miał z nią wcześniej do czynienia, wywnioskował, że panna Hill jest otwartą, wesołą i potrafiącą się bawić dziewiętnastolatką. Tym czasem styl malarski dziewczyny podpowiadał mu coś zupełnie innego.
- Dziękuję ci, możesz już usiąść - Jo uśmiechnęła się szeroko, wkładając obraz z powrotem do torby i szybkim krokiem, pod eskortą kilku ciekawych spojrzeń, zajęła swoje miejsce, wracając do obserwowania widoków za oknem.

~*~

          Samantha i Joanna leżały na łóżkach w swoim pokoju i obie starały się choć na chwilę odprężyć. Dla obu był to wyjątkowo męczący dzień. Chociaż szerze powiedziawszy obie spodziewały się, że trudniej będzie im nawiązać jakiekolwiek kontakty z uczniami szkoły. Chociaż tak naprawdę to Niall odwalił za nie całą "brudną robotę".
            Jo zwlekła się niechętnie z łóżka, udając prosto do walizek, by wygrzebać z nich świeże piżamy. Pomimo wczesnej godziny ona nie miała siły już nawet się poruszać i zdecydowanie wolała położyć się spać. Przecież jutro kolejna lekcja wf 'u.

~*~

Możecie nas zabić i spalić i zrobić, co tam jeszcze chcecie.
Tutaj miałam wstawić jakieś wytłumaczenie, ale nic nie mogę na nie znaleźć. To z brakiem weny jest już tak oklepane, a w moim przynajmniej przypadku, mało prawdziwe, że nawet nie będę was tym męczyć.
Mam nadzieję i bardzo się o to postaram, żeby kolejny post pojawił się w przeciągu dwóch tygodni. Mam nadzieję, że będzie ktoś jeszcze na niego czekał ;c



Pozdrawiam, Jes. xx

6 komentarzy:

  1. Nie komentowalam wczesniejszych rozdzialow, ale jak zobaczylam pot tym rozdzialem BRAK KOMENTARZY to musze przyznac ze sie przerazilam ze se pomyslisz ze nikt nie czyta twojego bloga :/ Otoz wlasnie tak nie mysl :) Twoje/wasze opowiadanie jest zajebiste i nie przestawaj pisac bo masz talent <33 Czytalam juz twojego wczesniejszego bloga o Madelain i on byl dheudjhdusksnhsjsjshzajebisty xd Czekam na kolejnego rozdziala <33

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero zaczęłam czytac, ale jak dla mnie jest świetne ^^ czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc Zayn jest nauczycielem sztuki. Cudnie ^^
    Świetny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Wchodzę tu, lukam na rozdział, następnie na komentarze i "o jak zajebiście, nie dodał się mój komentarz". Wkurzona piszę go przed chwilą od nowa i no jak to zawsze z taką pierdoloną ciotą jak ja jest niechcący sobie wyłączyłam stronę... "Trzymajcie mnie, bo zraz rozpierdole tez telefon o ścianę"
    A więc... Co więc? Boże jak się ryje bania przez, ze tak to ujmę, moje piękne wykorzystywanie wakacji. Pomocy zamieniamsie w tępego menela...
    W sumie to po zerknięciu na rozdział nasówa mi się tylko "ciekawie się zaczyna", jak na odmóżdżonego człowieka przystało, ale dodam jeszcze że fajnie, ze Zyana dobraliscie akurat do nauczyciela od plastyki.
    Seksowny nauczyciel i uczennica, jak z jakkiegoś pornola... Ej nie! Zabierzcie mnie, bo już pierdole głupoty.
    W sumie to jak ciężko idzie pisanie, to nie róbcie na siłę, bo to bez sensu. Ważne żeby nie robić tylko by zadowolić widzów, tylko żeby to robić też z przyjemnością, bo to jest tak naprawdę najwazniejsze... Ale ja też samolubnie dodam, ze ja chce i te od czasu do czasu na siłę, bo i tak wam wszystko dobrze wychodzi ;D /Smite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaprzeczam sama sobie, no ale cooo tam... "Tylko dziewczyna ma pewnie jakieś rozdwojenie jaźni, czy coś pod ten deseń"... Nie ma to jak uświadamiać sobie, ze serio ma się coś z banią hahah

      Usuń

Lydia Land of Grafic