Stanęła obok Niall 'a w szeregu, kiedy na niewielkim podniesieniu
pojawiła się dyrektor, który najprawdopodobniej będzie chciał wygłosić jakąś
mowę powitalną dla wszystkich uczniów, ze szczególnym uwzględnieniem rocznika,
który od tego roku zacznie naukę w jego szkole. Westchnęła cicho, zamykając
oczy i modląc się w duchu, żeby cała ta szopka skończyła się tak szybko, jak
zaczęła. Stopy strasznie bolały ją od wysokich szpilek, które założyła tylko
dlatego, że znajomi ojca mogą obserwować ją w każdym momencie i nie omieszkają
donieść mu, kiedy uznają, że zrobiła coś nie tak; coś nieodpowiedniego.
-
Witam wszystkich serdecznie. Dziś rozpoczyna się nowy rok szkolny w naszej
szkole... - i w tym momencie Jo wyłączyła się zupełnie.
Wzrokiem błądziła po tłumie studentów ale nie
zaobserwowawszy nic ciekawego przerzuciła się na nauczycieli. Stali na scenie,
w lewym kącie za dyrektorem. Część z nich była starsza, z dużym doświadczeniem
ale, co zaskoczyło dziewczynę, byli też młodzi, którzy jej zdaniem dopiero co
skończyli studia. Jak tacy ludzie dostali prace w jednej z najbardziej
renomowanych uczelni w Stanach? Właśnie miała się zapytać o to swojego
przyjaciela, ale wtedy jej wzrok spoczął na jednym z nich. Pod dziewczyną ugięły
się nogi i dałaby sobie rękę uciąć, że w majtkach ma kisiel. Jego spojrzenie ją
zahipnotyzowało. Garnitur który miał na sobie idealnie podkreślał jego
sylwetkę."Gdzie ty byłeś całe moje życie?". Jo mogłaby wpatrywać się
w niego godzinami i pewnie by to robiła ale niestety jej BFF miał inne plany.
Złapał jej dłoń i pociągnął w kierunku wyjścia. Powstrzymała w sobie chęć
odwrócenia się, żeby zobaczyć czy nauczyciel dalej tam stoi. Przecież nie chce
wyjść na zauroczoną małolatę, prawda?
- Zaraz wyrwiesz mi rękę ze stawu - mruknęła, kiedy wspomniana część ciała zaczynała ją boleć od ciągłego ciągnięcia jej. Niall natychmiast zatrzymał się, puszczając szatynkę i patrząc na nią wyczekująco. - Co? - mruknęła, rozmasowując nadgarstek, żeby choć w małej części przywrócić mu krążenie.
- Zaraz wyrwiesz mi rękę ze stawu - mruknęła, kiedy wspomniana część ciała zaczynała ją boleć od ciągłego ciągnięcia jej. Niall natychmiast zatrzymał się, puszczając szatynkę i patrząc na nią wyczekująco. - Co? - mruknęła, rozmasowując nadgarstek, żeby choć w małej części przywrócić mu krążenie.
-
Mów, w kogo się tak wpatrywałaś na tej scenie, jakbyś zaraz miała się na niego
rzucić - zakpił chłopak, znów ruszając w kierunku pokojów. On również miał już
dość duszenia się z powodu zbyt ciasno zawiązanego pod szyją krawata.
-
Nie twój interes, blondasku - wyminęła go i szybkim krokiem udała się w
kierunku pokoju. Miała serdecznie dość wszystkiego i tylko sen może ją teraz
uratować.
~*~
Joanna usiadła niechętnie na łóżku i przetarła twarz
dłońmi, odgarniając swoje długie włosy do tyłu. Dziś odbędą się pierwsze
zajęcia. Szczerze powiedziawszy wolałaby dalej odsypiać wczorajszą podróż do
Nowego Yorku i pewnie zrobiłaby to, gdyby nie fakt, że ma w planie WF. Z cichym
westchnieniem podniosła się z posłania, od razu podchodząc do szafy. Wieczorem
wypakowała wszystkie swoje ubrania, ponieważ musiała znaleźć piżamę, leżącą na
samym dnie walizki, a rozrzucać wszystkiego dookoła jej się po prostu nie
opłacało. Wyjrzała przez okno, żeby ocenić pogodę i wyjęła dżinsowe spodnie,
szarą koszulkę z napisem "BANG" oraz trochę ciemniejszą bluzę Nike.
Poszła ze wszystkimi ubraniami do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic na
przebudzenie i założyła ciuchy. Gdy weszła z powrotem do pokoju zaczęła
zastanawiać się, czy powinna obudzić swoją współlokatorkę. Co prawda do zajęć
zostało im jeszcze półtorej godziny, ale ktoś z takim wyglądem, jak Samantha
musi chyba dość długo przygotowywać się do wyjścia. Niepewnie podeszła do łóżka
blondynki i potrząsnęła za jej ramię. Na efekt długo czekać nie musiała,
ponieważ dziewczyna praktycznie zerwała się do pozycji siedzącej.
-
Hej, spokojnie. Chciałam tylko dla pewności cię obudzić, bo nie chcę cię mieć
na sumieniu, a za chwilę wychodzę przejść się po dziedzińcu. - rzuciła
pierwszym, co przyszło jej do głowy. Zastanawiała się, skąd stać ją na tak
przyjemny ton.
-
Dzięki, nie musiałaś. Mam budzik, ale mimo wszystko jeszcze raz dzięki za
pamięć. - mruknęła McCain, z powrotem opadając na poduszki z zamkniętymi
oczyma. - Ale za herbatkę, albo jakieś śniadanko się nie obrażę. - dodała
szybko, przewracając się na bok z zaplątaną między nogami kołdrą. Jo nie
wiedziała, dlaczego tak bardzo rozbawiło ją zachowanie dziewiętnastolatki. Może
dlatego, że tak bardzo przypomina Niall 'a, gdy musi wcześniej wstać.
-
Możesz zapomnieć. - zaśmiała się, udając do "kuchni", którą mają
połączoną z pokojem w akademiku. Otworzyła szeroko lodówkę i skrzywiła się,
widząc tylko światełko w środku i butelkę wody mineralnej. Mogła się
spodziewać, że pierwszego dnia będzie przymierać głodem, ale w duchu liczyła na
jakiś niewielki cud.
-
Jak zrobisz mi śniadanko, to pozwolę ci skorzystać z moich zapasów. -
podskoczyła w miejscu, słysząc głos Sam. Nie wiedziała, kiedy dziewczyna
pojawiła się w tym samym pomieszczeniu, co ona. Odwróciła się w jej kierunku,
uważnie obserwując, jak ciągnie za sobą dużą torbę z produktami spożywczymi.
-
Masz szczęście, że od wczoraj nic nie jadłam. - fuknęła, podchodząc do ich
tymczasowych zapasów i wyciągając z nich chleb i cokolwiek do niego.
Zrobiła kilka kanapek na szybko oraz gorącą
herbatę. Pogoda za oknem na prawdę dzisiaj nikogo nie rozpieszczała. Deszcz
kaskadami spływał po oknach, a na trawniku dziedzińca, który wczoraj
prezentował się niesamowicie w promieniach ciepłego słońca, zdążyło wytworzyć
się kilka dość sporych kałuży. Usiadła na krześle, biorąc pierwszą kromkę i
przeżuwając ją powolnie. Widząc, że na zajęciach fizycznych nie wyjdą na pole
zabrała jej całą chęć jedzenia. Odwróciła po woli głowę w kierunku drzwi, kiedy
tylko stanęła w nich blondynka. Miała na sobie czarne rurki, białą bokserkę i
miętowy sweterek, natomiast na stopy włożyła wysokie szpilki. Jo zamrugała
kilkakrotnie, próbując sobie wyobrazić siebie w takich butach chodzącą na co
dzień. Niestety, nie udało jej się to.
-
Wiesz, chciałam ci coś powiedzieć. - zaczęła McCain, siadając przy stole i
biorąc się za jedzenie śniadania. - Zdaję sobie sprawę z tego, co o mnie
myślisz i nie mów, że jest inaczej. - zastrzegła, gestem ręki wskazując
szatynce, żeby nie przerywała. - Jestem blondynką i córką jednych z najbardziej
wpływowych ludzi w Ameryce. Inni od razu przyczepiają mi plakietkę pustej,
rozpieszczonej dziewuchy, której wszystko wolno. Przyzwyczaiłam się, ale jako
że będziemy mieszkać razem, to chciałabym żebyś ty najpierw mnie poznała, zanim
bezpodstawnie ocenisz. - mówiąc to cały czas patrzyła prosto w oczy Hill.
Jednak szatynka na sam koniec nie wytrzymała i spuściła głowę. Zaczęła zastanawiać
się, czy taki układ może się udać. Ona najnormalniej w świecie jeszcze nigdy
nie dogadała się z inną dziewczyną. No, ale cóż. Zawsze warto spróbować.
Podniosła głowę z delikatnym uśmiechem, wystawiając dłoń w kierunku blondynki.
-
Joanna Hill, dla znajomych po prostu Jo. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech,
ściskając rękę szatynki i potrząsając nią lekko.
-
Samantha McCain, ale wystarczy Sam. - odpowiedziała, podnosząc się z krzesła. -
Jeśli nie chcemy spóźnić się na zajęcia i odnaleźć w tym cholernym budynku, to
powinnyśmy już ruszać na poszukiwania sali, w których są nasze lekcje. -
dodała, szukając w walizce torebki, gdzie zmieściłyby jej się wszystkie
potrzebne na dzisiaj książki.
Joanna kiwnęła lekko głową i również
wstała, udając się prosto po swój, w dość dużym stopniu zniszczony już, plecak.
Wyszły z pokoju, zamykając go ówcześnie na kluczyk, po czym Samantha schowała
go do jednej z kieszeni swojej torby. Ruszyły powolnym krokiem, kierując się
planem budynku, trzymanym przez szatynkę. Na początku nic z niego nie
rozumiały, ale w końcu doszły do tego, gdzie co się znajduje. Obie z szerokimi
uśmiechami siadały właśnie na jednym z parapetów, kiedy Joanna z daleka
zauważyła jasną czuprynę swojego przyjaciela. Uśmiech dziewczyny mimowolnie
poszerzył się.
-
Hej, Maleństwo - zaśmiał się Horan, podchodząc do szatynki i zmierzwił jej
włosy. Ona natomiast od razu zmroziła go spojrzeniem i złapała za nadgarstek,
odciągając od swojej głowy.
-
Ja ci zaraz powiem, co tutaj jest maleństwem - warknęła, zeskakując z parapetu
i podchodząc do wyraźnie rozbawionej blondynki. - Już nie mogę doczekać się wfu
- dodała, łapiąc dziewczynę pod rękę i szybki krokiem wchodząc do sali od
języka angielskiego.
-
Jesteście słodcy, kiedy tak się przedrzeźniacie - zaśmiała się Sam, zajmując
jedną z ławek na samym końcu sali. Jo zrobiła to samo, zamrażając znajomą
wzrokiem.
-
Jeżeli coś sugerowałaś, to zapomnij od razu. Niall jest tylko moim przyjacielem
i nic więcej z tego nie wyniknie - zapewniła.
Blondynka nie zdążyła już nic więcej
powiedzieć, ponieważ do sali wszedł starszy mężczyzna z dużą ilością książek,
niesionych pod pachą. Obie dziewczyny wiedziały już w momencie, kiedy po raz
pierwszy go zobaczyły, że nie będzie on "nauczycielem przyjaznym dla
uczniów". Były wręcz w stu procentach pewne, że na jego lekcje
przygotowywać się będzie każdego dnia po kilka godzin, żeby zdać na jakąś
przyzwoitą ocenę. Nie pomyliły się. Pan Smith bez ceregieli wytłumaczył, co
będą robić przez cały rok szkolny i bez jakichkolwiek dłuższych rozmów zaczął
prowadzenie wykładu. Joanna nie zwracając na niego zupełnie uwagi wyjrzała
przez okno na szkolne boisko, gdzie dostrzegła dobrze znaną jej postać.
Mężczyzna, którego widziała wczoraj na rozpoczęciu
roku stał tam i przyglądał się chłopakom, biegającym już któreś kółko z kolei.
Oparła głowę na dłoni, cały czas wpatrując się tylko w jego posturę i zupełnie
odcięła od świata zewnętrznego. Dopiero, kiedy oberwała zatyczką od długopisu,
wypchaną kawałkiem kartki, wyrwanej z zeszytu szkolnego, odwróciła wzrok w
kierunku Samanthy, uśmiechającej się do niej niewinnie. Wyjęła liścik i
rozwinęła go, czytając pobieżnie litery, zapisane starannym pismem.
"Fajny
jest, nie ma co."
Prychnęła pod nosem, zwracając na siebie tym samym uwagę nauczyciela i połowy
klasy. Rzuciła cichym "nic, nic", spuszczając wzrok po raz kolejny na
papierek, żeby upewnić się czy aby na pewno się nie pomyliła. Odwróciła głowę w
kierunku McCain, pukając się mocno w czoło.
Lekcja, na którą Jo tak bardzo czekała w końcu miała się zacząć.
Własnie siedziała w szatni i przebierała się w swój strój do ćwiczeń, przy
okazji rozmawiając z blondynką. Okazało się, że Sam nie ma zamiaru brać udziału
w zajęciach wfu i ma już wymyślonych kilka wymówek; tak na wszelki wypadek.
Zasznurowała mocno swoje trampki i powolnym krokiem obie dziewczyny udały się w
kierunku boiska szkolnego. Od rana pogoda zdążyła się poprawić i w ich
przypadku nie było aż tak beznadziejnie, jak z poprzednimi klasami. Okazało
się, że wuefista kompletnie zwariował i kazał chłopakom ćwiczyć w deszczu. To
znaczy, nie żeby jej to jakoś przeszkadzało, ale wolałaby nie zachorować już w
pierwszym dniu nauki. Sam powiedziała, że idzie na trybuny i tak też zrobiła, a
Jo usiadła na sztucznej trawie, starając się odnaleźć wzrokiem Niall 'a. Po
kilku minutach blondyn, wraz z chłopakami z którymi widziała go dzisiaj rano,
wszedł na płytę boiska i podszedł do niej.
- Wiesz, jesteśmy
podzieleni na dwie grupy. Chyba nie będziesz w stanie mi dokopać - blondyn nie
mógł powstrzymać wrednego uśmiechu. Szatynka pokręciła z niedowierzaniem głową,
podniosła się i podeszła do nauczycielki, która rozpoczynała już rozgrzewkę.
Dwie dziewczyny właśnie wybierały składy do siatkówki. Joanna siedziała
znudzona na trawie, czekając aż ktoś w końcu wskaże na nią palcem. Nienawidziła
tego, ale jak na razie rozumiała, bo jeszcze nie wszystkie znały się między
sobą, a co za tym idzie o imiona
jest dość trudno. Nagle Jo usłyszała głośne nawoływanie swojego przezwiska
przez niedawno poznany głos. Zdziwiona zmarszczyła brwi, odwracając się w kierunku chłopaków.
Zauważyła rozbawiony wzrok nauczyciela, zrezygnowanego Niall 'a i kilku
osobników płci przeciwnej, którzy machali do niej, aby przyszła. Popatrzyła zaintrygowana na swoją nauczycielkę,
prosząc ją o zgodę. Ta w odpowiedzi kiwnęła głową, więc szatynka nie
czekając na nic więcej podniosła się jednym zgrabnym ruchem z ziemi, otrzepała
spodenki i poszła w kierunku boiska do piłki nożnej. W duchu prosiła wszystkie
świętości, żeby pozwoliły jej zostać tam już do końca lekcji.
- Co? - zwróciła się
mało uprzejmie do przyjaciela i jego nowych znajomych, krzyżując ręce pod piersiami
i z wysoko podniesioną brwiom zaczęła im się uważnie przyglądać, starając się
zdusić w sobie chęć popatrzenia na przystojnego nauczyciela wychowania
fizycznego, żeby już na wstępie nie narobić sobie przy nim siary.
- Brakuje nam jednej
osoby, żeby w składach było po siedem osób, piszesz się na to? - uśmiechnął się
szeroko Harry, na co Hill automatycznie pokiwała głową, że się zgadza.
- To idziesz do nas! -
krzyknął jakiś blondyn, rzucając się na plecy dziewczyny. Co prawda nie znała
go nawet z widzenia, ale rozbawił ją swoją otwartością na innych. Był zupełnie
taki sam w tej kwestii, jak Niall. - David Brown - przedstawił się, wyciągając
rękę w kierunku dziewczyny.
- Joanna Hill, ale wystarczy Jo - zaśmiała się, odwzajemniając uścisk. Odsunęła się krok do tyłu, krzyżując ręce i rozglądając się dookoła w poszukiwaniu przyjaciela. - Horan w której gra drużynie? - zapytała, marszcząc brwi.
- Specjalnie dla ciebie w przeciwnej - zaśmiał się Harry, podchodząc do niej i przerzucając jej ramię za szyję.
- Dobra panowie, bo nie starczy nam lekcji - nauczyciel zaklaskał kilkukrotnie w dłonie, kiedy jego wzrok zatrzymał się na szatynce, patrzącej na niego z rozbawieniem. - I oczywiście panią również zapraszam - zaśmiał się, na co dziewczyna odwróciła się do niego plecami, żeby nie widział jak przewróciła oczami.
Jo ustawiła się w środku pola i poczekała, aż wuefista położy piłkę pomiędzy nią a jakimś chłopakiem z przeciwnej drużyny. Zmrużyła oczy, kiedy mężczyzna zagwizdał, tym samym rozpoczynając grę. Natychmiast kopnęła piłkę i zaczęła prowadzić ją w kierunku bramki przeciwnej drużyny. Widząc dwóch chłopaków, biegnących prosto na nią, oddała piłkę do Davida, który natychmiast odebrał i zaczął biec dokładnie tam, gdzie przed chwilą szatynka. Już miał strzelać, ale jakiś ciemnowłosy chłopak w ostatnim momencie odebrał mu piłkę. Jo zaklęła pod nosem, natychmiast biegnąc w tamtym kierunku i jednym wślizgiem odebrała futbolówkę przeciwnikowi, od razu podnosząc się z murawy i oddając strzał. Przygryzła dolną wargę i z uśmiechem obserwowała, jak piłka wpada prosto do siatki. Nie musiała długo czekać, a na jej plecach uwiesił się David. Śmiejąc się głośno upadła na trawę razem z chłopakiem.
- A nie mówiłem! - usłyszała krzyk Horan 'a, kierowany prosto do wszystkich chłopaków, którzy aktualnie przyglądali jej się ze zdziwieniem i podziwem jednocześnie.
- Gramy dalej! - krzyknął nauczyciel, klaszcząc kilkukrotnie w dłonie.
Wszyscy jak na zawołanie podnieśli się z trawy i poczekali, aż bramkarz wznowi grę. Joanna nie mogła się powstrzymać i spojrzała przez chwilę na nauczyciela, od razu odwracając wzrok, kiedy zauważyła, że on również się jej przygląda. Wolnym truchtem podbiegła do tej części boiska, gdzie akurat rozgrywała się cała akcja. Musi skupić się na grze, żeby pokazać tym wszystkim chłopakom, że jest na tyle dobra, żeby grać z nimi nie tylko teraz, ale również w przyszłości. Własnie prowadziła piłkę, kiedy ktoś z przeciwnej drużyny podciął jej nogi. Pisnęła cicho, upadając prosto na kolana. W ostatnim momencie zdążyła podeprzeć się rękami, żeby nie szorować twarzą po trawie. Odepchnęła się, podnosząc i otrzepując nogi. Poczuła, jak ktoś klepie ją po ramieniu, więc od razu odwróciła się w jego kierunku.
- Niechcący - szatyn uśmiechnął się niewinnie, wystawiając w jej kierunku rękę. Zaśmiała się, przybijając sztamę na zgodę i z lekkim grymasem na twarzy podbiegła do pierwszego lepszego chłopaka ze swojej drużyny, żeby zobaczyć, jak David wykonuje rzut wolny.
Mecz zakończył się zwycięstwem Jo i chłopaków. Już chciała schodzić z boiska, ale blondyn w ostatnim momencie złapał ja za nadgarstek i pociągnął w kierunku skaczących ze szczęścia chłopaków. Wzruszyła ramionami, ale zaczęła robić dokładnie to samo, co oni. Przecież nie miała nic do stracenia, a dobrej zabawy nigdy zbyt wiele.
- To teraz mi powiedzcie, o co chodzi, skoro to był tylko zwykły mecz na lekcji wf 'u - zaśmiała się, patrząc na brązowowłosego Allana, którego imię poznała przed chwilą.
- Powiedzmy, że wczoraj mieliśmy małą imprezę powitalną i nie było chętnych do sprzątania dwóch piętr, więc z naszej grupy, to oni podejmą się tego zaszczytnego zadania - wytłumaczył krótko, pchając drzwi i wpuszczając szatynkę, jako pierwszą do szatni. Podziękowała mu uśmiechem, wchodząc do środka i bez słowa udała się do dziewczęcej części.
- Byłaś niesamowita! - pisnęła Sam, wpadając do pomieszczenia i zajmując miejsce zaraz obok Hill. Dziewiętnastolatka zaśmiała się cicho, zdejmując z siebie spodenki. Na jej twarzy pojawił się grymas, kiedy materiał dotknął poranionych kolan. - Ale to nie wygląda zbyt dobrze.
- Nic mi nie będzie, tylko darłam skórę - wzruszyła ramionami, wyjmując wodę i chusteczki z plecaka. - Będzie piekło - mruknęła do siebie, nasączając jedną chustkę i dotykając ran.
- Wiesz, że większość dziewczyn z grupy chce cie zabić? - wypaliła nagle McColl, pochylając się do przodu i opierając ramiona na kolanach, a brodę na dłoniach. Szatynka popatrzyła na nią, podnosząc wysoko jedna brew. Jak na razie były tylko we dwie, ponieważ reszta kończyła "mecz" siatkówki.
- Bo? - spytała, kończąc czyścić swoje kolana.
- A jak myślisz? - zaśmiała się blondynka, patrząc prosto na znajomą. Ta tylko wzruszyła ramionami, wyjmując plastry z plecaka i zaklejając rany, żeby mogła w końcu ubrać na siebie spodnie. - Przecież grałaś własnie z chłopakami na wfie i zwróciłaś na siebie ich uwagę tym, jaka jesteś zajebista! Zazdrość zżerała je od środka - zakpiła, prostując się, kiedy tylko do szatni zaczęły wchodzić ślamazarnym krokiem dziewczyny.
Nie odzywały się do siebie w czasie, kiedy szatynka przebierała się w swoje ubrania. Kiedy tylko skończyła, od razu wyszły na zewnątrz i skierowały się na obiad. Część drogi przemierzyły w zupełnej ciszy, każda pogrążona w swoich przemyśleniach.
- Będą chciały się z tobą zakolegować, żebyś zapoznała je z chłopakami - ciszę przerwała Samantha, gdy weszły do stołówki, a kilku osobników płci przeciwnej zaczęło machać energicznie w kierunku szatynki, wskazując na to, że zajęli jej miejsce przy swoim stoliku.
- To mają problem, bo jesteś jedyną dziewczyną, z którą jestem w stanie się dogadać - brązowowłosa złapała dłoń swojej towarzyszki, kiedy ta chciała odejść w przeciwnym kierunku i pociągnęła ja za sobą.
- Czy mam uznać to za zaszczyt? - zażartowała, nie protestując.
- Oczywiście - powiedziała z grobową miną Hill, po kilku sekundach nie wytrzymując i wybuchając głośnym śmiechem.
Harry, zauważając że Jo idzie do nich razem ze swoja koleżanką natychmiast zabrał od jednego stolika krzesło i dostawił je do ich, uśmiechając się szeroko w kierunku blondynki. Ta odwzajemniła uśmiech, zajmując miejsce obok niego. Jo natomiast usiadła pomiędzy Niall 'em a uroczym brunetem. Czuła, że w tej szkole nie będzie aż tak źle, jak jej się na początku wydawało.
- Dobra panowie, bo nie starczy nam lekcji - nauczyciel zaklaskał kilkukrotnie w dłonie, kiedy jego wzrok zatrzymał się na szatynce, patrzącej na niego z rozbawieniem. - I oczywiście panią również zapraszam - zaśmiał się, na co dziewczyna odwróciła się do niego plecami, żeby nie widział jak przewróciła oczami.
Jo ustawiła się w środku pola i poczekała, aż wuefista położy piłkę pomiędzy nią a jakimś chłopakiem z przeciwnej drużyny. Zmrużyła oczy, kiedy mężczyzna zagwizdał, tym samym rozpoczynając grę. Natychmiast kopnęła piłkę i zaczęła prowadzić ją w kierunku bramki przeciwnej drużyny. Widząc dwóch chłopaków, biegnących prosto na nią, oddała piłkę do Davida, który natychmiast odebrał i zaczął biec dokładnie tam, gdzie przed chwilą szatynka. Już miał strzelać, ale jakiś ciemnowłosy chłopak w ostatnim momencie odebrał mu piłkę. Jo zaklęła pod nosem, natychmiast biegnąc w tamtym kierunku i jednym wślizgiem odebrała futbolówkę przeciwnikowi, od razu podnosząc się z murawy i oddając strzał. Przygryzła dolną wargę i z uśmiechem obserwowała, jak piłka wpada prosto do siatki. Nie musiała długo czekać, a na jej plecach uwiesił się David. Śmiejąc się głośno upadła na trawę razem z chłopakiem.
- A nie mówiłem! - usłyszała krzyk Horan 'a, kierowany prosto do wszystkich chłopaków, którzy aktualnie przyglądali jej się ze zdziwieniem i podziwem jednocześnie.
- Gramy dalej! - krzyknął nauczyciel, klaszcząc kilkukrotnie w dłonie.
Wszyscy jak na zawołanie podnieśli się z trawy i poczekali, aż bramkarz wznowi grę. Joanna nie mogła się powstrzymać i spojrzała przez chwilę na nauczyciela, od razu odwracając wzrok, kiedy zauważyła, że on również się jej przygląda. Wolnym truchtem podbiegła do tej części boiska, gdzie akurat rozgrywała się cała akcja. Musi skupić się na grze, żeby pokazać tym wszystkim chłopakom, że jest na tyle dobra, żeby grać z nimi nie tylko teraz, ale również w przyszłości. Własnie prowadziła piłkę, kiedy ktoś z przeciwnej drużyny podciął jej nogi. Pisnęła cicho, upadając prosto na kolana. W ostatnim momencie zdążyła podeprzeć się rękami, żeby nie szorować twarzą po trawie. Odepchnęła się, podnosząc i otrzepując nogi. Poczuła, jak ktoś klepie ją po ramieniu, więc od razu odwróciła się w jego kierunku.
- Niechcący - szatyn uśmiechnął się niewinnie, wystawiając w jej kierunku rękę. Zaśmiała się, przybijając sztamę na zgodę i z lekkim grymasem na twarzy podbiegła do pierwszego lepszego chłopaka ze swojej drużyny, żeby zobaczyć, jak David wykonuje rzut wolny.
Mecz zakończył się zwycięstwem Jo i chłopaków. Już chciała schodzić z boiska, ale blondyn w ostatnim momencie złapał ja za nadgarstek i pociągnął w kierunku skaczących ze szczęścia chłopaków. Wzruszyła ramionami, ale zaczęła robić dokładnie to samo, co oni. Przecież nie miała nic do stracenia, a dobrej zabawy nigdy zbyt wiele.
- To teraz mi powiedzcie, o co chodzi, skoro to był tylko zwykły mecz na lekcji wf 'u - zaśmiała się, patrząc na brązowowłosego Allana, którego imię poznała przed chwilą.
- Powiedzmy, że wczoraj mieliśmy małą imprezę powitalną i nie było chętnych do sprzątania dwóch piętr, więc z naszej grupy, to oni podejmą się tego zaszczytnego zadania - wytłumaczył krótko, pchając drzwi i wpuszczając szatynkę, jako pierwszą do szatni. Podziękowała mu uśmiechem, wchodząc do środka i bez słowa udała się do dziewczęcej części.
- Byłaś niesamowita! - pisnęła Sam, wpadając do pomieszczenia i zajmując miejsce zaraz obok Hill. Dziewiętnastolatka zaśmiała się cicho, zdejmując z siebie spodenki. Na jej twarzy pojawił się grymas, kiedy materiał dotknął poranionych kolan. - Ale to nie wygląda zbyt dobrze.
- Nic mi nie będzie, tylko darłam skórę - wzruszyła ramionami, wyjmując wodę i chusteczki z plecaka. - Będzie piekło - mruknęła do siebie, nasączając jedną chustkę i dotykając ran.
- Wiesz, że większość dziewczyn z grupy chce cie zabić? - wypaliła nagle McColl, pochylając się do przodu i opierając ramiona na kolanach, a brodę na dłoniach. Szatynka popatrzyła na nią, podnosząc wysoko jedna brew. Jak na razie były tylko we dwie, ponieważ reszta kończyła "mecz" siatkówki.
- Bo? - spytała, kończąc czyścić swoje kolana.
- A jak myślisz? - zaśmiała się blondynka, patrząc prosto na znajomą. Ta tylko wzruszyła ramionami, wyjmując plastry z plecaka i zaklejając rany, żeby mogła w końcu ubrać na siebie spodnie. - Przecież grałaś własnie z chłopakami na wfie i zwróciłaś na siebie ich uwagę tym, jaka jesteś zajebista! Zazdrość zżerała je od środka - zakpiła, prostując się, kiedy tylko do szatni zaczęły wchodzić ślamazarnym krokiem dziewczyny.
Nie odzywały się do siebie w czasie, kiedy szatynka przebierała się w swoje ubrania. Kiedy tylko skończyła, od razu wyszły na zewnątrz i skierowały się na obiad. Część drogi przemierzyły w zupełnej ciszy, każda pogrążona w swoich przemyśleniach.
- Będą chciały się z tobą zakolegować, żebyś zapoznała je z chłopakami - ciszę przerwała Samantha, gdy weszły do stołówki, a kilku osobników płci przeciwnej zaczęło machać energicznie w kierunku szatynki, wskazując na to, że zajęli jej miejsce przy swoim stoliku.
- To mają problem, bo jesteś jedyną dziewczyną, z którą jestem w stanie się dogadać - brązowowłosa złapała dłoń swojej towarzyszki, kiedy ta chciała odejść w przeciwnym kierunku i pociągnęła ja za sobą.
- Czy mam uznać to za zaszczyt? - zażartowała, nie protestując.
- Oczywiście - powiedziała z grobową miną Hill, po kilku sekundach nie wytrzymując i wybuchając głośnym śmiechem.
Harry, zauważając że Jo idzie do nich razem ze swoja koleżanką natychmiast zabrał od jednego stolika krzesło i dostawił je do ich, uśmiechając się szeroko w kierunku blondynki. Ta odwzajemniła uśmiech, zajmując miejsce obok niego. Jo natomiast usiadła pomiędzy Niall 'em a uroczym brunetem. Czuła, że w tej szkole nie będzie aż tak źle, jak jej się na początku wydawało.
______________________________
Słów kilka od Evansika.
No heej. Teoretycznie wczoraj minęło dwa tygodnie od dodania poprzedniego rozdziału, ale ja miałam komers, a Evi dopadła zła choroba nazwana brakiem weny, więc chyba się nie obrazicie ;c
Dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i prosimy o kolejne pod tym. ;)
Aa ... I jeżeli ktoś chce być informowanym o rozdziałach na TT, to podaje swojego w komentarzu pod ostatnim postem - będzie to znak dla mnie, że czeka na kolejny rozdział xD
Pozdrawiam i życzę dobrej nocy,
Jes.
NO W KOŃCU! Myślałam już, że się nied oczekam! :D
OdpowiedzUsuń"Gdzie ty byłeś całe moje życie?" - rozbawiło mnie to nie wiem czemu hahah
dobra, czytam dalej... (chciałam tylko pierwsza komenmtarz napisać xD)
↑ - tak na prawde, to nie chcialo mi się myśleć, a nie, że 'nie wiem'. lenistwo - powinni za to dawać nagrody, byłabym mistrzem... taa, właśnie się pogrążam. (powiedzmy, że tego nie było)
UsuńOgólnie i szczegółowo - ZAJEBISTY ROZDZIAŁ. Coco? Że szczegółowo? a no tak, bo to w tym zdaniu tu przecież tak pasuje... ta logika, co nie?
Szczegółowo (podejście drugie) : ...tak szybko go pochłonęłam, że już nie wiem od czego zacząć. xD
Razem z czytaniem pojawiał się na mojej twarzy coraz większy banan, oczy coraz bardziej przypominały 5zł i (UWAGA UWAGA) czasem nawet śmiałam się jak debil do ekranu, a jak skończyłam, to takie :"cooooo... nie no bez jaj, to koniec?"...uwierzcie - to jest dziwne zachowanie jak na mnie. W efekcie jak na złość trybem natychmiastowym zostałam beszczelnie odciągnięta bez mojej zgody od laptopa, za to, że zlałam wszystko wokół i jak widać trochę mi zajęło wrócenie tu, żeby napisać komentarz... -,-
W ogóle coś czułam, że ta blondi z jej pokoju okaże się do przetrawienia. Wygląd pustej lali, ale gada jak normalny człowiek - było coś o tym chyba w jedynce... a i blond z blondem przecież pasuje jako kolor, więc może by pasowało jeszcze takie zestawienie jak Nail i Sam..? Hm? Dobra i tak wiem, że coś knujesz/knujecie. ;)
Szkoda, że ten typ od angielskiego nie zwrócił jej uwagi o coś. Lałabym jakby w pierwszy dzień takiej szkoły zaliczyła jakiś przypał u tzw. nauczyciela "żylety". xD
Co dalej? Lekcja w-f? O tak, to był właśnie ten moment w którym poczuło się więź z główną bohaterką! Nigdy się raczej nie trzymałam z dziewczynami. Za bardzo obrażalskie, fałszywe, zazdrosne, ciotowate, wypindrzone... no trochę jest powodów, ale wracając, to szopkę zrobiła niezłą hahha ;D Szkoda, że u mnie nigdy nie można grać z chłopakami, a jak już to całą grupą... bez sensu. Zawsze z lepszymi się więcej uczy, co nie?
Nie wiem jak to zrobiłyście, ale bohaterowie są dobrani zajebiście. Jedyne moje zastrzeżenia tutaj, to czy nie mogły by być rozdziały częściej i że fajnie by było dodać więcej muzyki.
A więc ten tego... mam nadzieję, że pojawi się nn niedługo i pzdrunio. ;)
/(mówią mi smajt) - Smite
O japierdole nie wiedzialam, że tak długie wyjdzie, jak piszę na jednym wydechu. :o Sory za spam, ale chciałam jeszcze dodać, że ciężko się czyta czcionkę w komentarzach (czepialska ja) i spytać - nauczycielem jest Zyan??? Luis, Liam?? Który no?! xD
UsuńCo to komu szkodzi, przecież możesz/możecie powiedzieć. ;D
Nauczycielem jest .... (fanfary) Liam ... Louis ... Albo Zayn xD
UsuńKocham cię za ten komentarz, nawet nie wiesz jakiego mam banana na twarzy xD
Tak samo ja ;D Właśnie takie komentarze sprawiają, że chce się pisać ;)
UsuńKim jest ten zabójczo przystojny nauczyciel od wf''u?
OdpowiedzUsuńJak ja wytrzymam 2 tygodnie w niewiedzy!?
No ale nie będę narzekać, bo ten rozdział był świetny!!!
A i jeszcze chciałam napisać, że mi nie przeszkadza takie opóźnienie. W końcu lepiej późno niż wcale.
Popraw swoje zgłoszenie
OdpowiedzUsuńhttp://spis1d.blogspot.com/p/zgoszenia_26.html
Pozdrawiamy, S1D xx
Przystojny nauczyciel... mrrr!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać nexta :*