Jo leżała na swoim łóżku. Jedną, zgiętą rękę miała ułożoną pod głową, a drugą rzucała niewielkim kauczukiem o ścianę, który odbijał się od niej i wracał do niej. Kątem oka popatrzyła na łóżko Samanthy. Blondynka od tygodnia nie odezwała się do niej nawet słowem. Cały czas była urażona o to, jak zachowała się na balu. Westchnęła ciężko, przewracając oczami. Owszem, zaprzyjaźniły się ze sobą, ale miała prawo do jakichś tam swoich niewielkich sekretów.
Złapała po raz ostatni piłkę i odłożyła ją do szuflady przy łóżku. Podniosła się ze swojego miejsca, po czym podeszła do okna i pobieżnym spojrzeniem zmierzyła dziedziniec kampusu, zatłoczony przez uczniów, spacerujących w tę i z powrotem. Dostrzegła wśród nich Hill razem z chłopakami. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w piersi. Wszyscy mieli jej za złe, to co zrobiła, a na domiar złego nie odzywali się również do Davida, który obiecał, że nikomu nic nie powie o tym, co chciałaby osiągnąć Joanna poprzez udawanie jego dziewczyny.
Wzdrygnęła się, słysząc pukanie do drzwi. Zupełnie nie spodziewała się, że ktoś będzie chciał ją odwiedzić. Mogła liczyć jedynie na nauczycieli... W tym na Louisa, a tego nie chciała najbardziej na świecie. Przez cały tydzień unikała go jak ognia i miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała doprowadzić do konfrontacji z nim aż do przerwy świątecznej. Owszem, nie wracała do domu, całe czternaście dni planowała spędzić w szkole, ale przynajmniej udałoby jej się coś wymyślić, albo nastawić się jakoś na odparcie wszelkich prób rozmowy z jego strony. Tchórzyła, wiedziała o tym, jednak nie miała żadnego innego pomysłu, jak mogłaby ogarnąć to wszystko inaczej.
Z zamyślenia wyrwało ją kolejne pukanie. Z cichym pomrukiem ruszyła w kierunku wejścia, by po chwili otworzyć drzwi. Nie była zdziwiona, kiedy dostrzegła Davida. Mogła się domyślić, że chłopak będzie chciał, żeby mu to wszystko wytłumaczyła. Machnęła na niego głową, zapraszając tym samym do wnętrza pokoju, a sama rzuciła się na swoje łóżko twarzą w poduszkę, od razu obejmując ją ramionami. Niall również nie chciał z nią rozmawiać, więc musiała zadowolić się głupią górą puchu zamiast ramionami najlepszego przyjaciela.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho ciemnowłosy, zajmując miejsce na łóżku Samanthy, uważnie przyglądając się Joannie. Według niego wyglądała tragicznie. Nie chciał być niemiły, po prostu siedzenie samej w domu źle na nią wpływało. Zmarszczył brwi, słysząc jej ciche westchnienie. - Zapytałem o coś nie tak?
- Nie - odpowiedziała od razu, siadając powoli. Nie chciała być niemiła w stosunku do chłopaka. W końcu to tylko dzięki niemu dała radę pozbyć się niechcianego towarzystwa nauczyciela. - Po prostu czuję się tragicznie i nie mam ochoty na nic, ale dziękuję że się mną zainteresowałeś. Mój najlepszy przyjaciel postanowił mnie kompletnie olać i od jakiegoś czasu rozmawiam ze ścianą - uśmiechnęła się ironicznie, zaczesując lekko przetłuszczone włosy palcami tak, żeby nie wlatywały jej do oczu. - Wiem, że należą ci się wyjaśnienia, ale musisz mi dać chwilę. Moja głowa to jedno, wielkie bagno i muszę to wszystko sobie jakoś ogarnąć - David uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Skinął lekko głową, rozkładając się na łóżku blondynki.
Cisza, jaka między nimi zapanowała była wręcz przygnębiająca. Przynajmniej w mniemaniu dziewczyny, która ostro skupiła się na swoich rozbieganych myślach. Starała się powyłapywać co ważniejsze wątki i złożyć je w jedną, chociaż odrobinę sensowną całość. Nie chciała zacząć się jąkać przed chłopakiem, żeby nie zaczął się z niej nabijać. Wiedziała, że jest do tego zdolny, a nie chciała doprowadzić do poważnej kłótni między nimi, na co zdecydowanie pozwalał jej wisielczy humor. W końcu jeszcze przez jakiś czas pilnie potrzebowała jego pomocy. Odetchnęła cicho po kilku minutach, zwracając się ponownie do chłopaka.
- Chyba zaczynam czuć coś do pana Tomlinsona - wymamrotała pod nosem, spuszczając wzrok na swoje stopy. Przez chwilę miała nadzieję, że David tego nie usłyszał i że może zacząć jeszcze raz, od początku i jakoś powoli naprowadzić go na to, o czym od dłuższego czasu myśli, przy okazji nie wypowiadając tych słów ponownie. Szybko jednak ją straciła. Mianowicie w momencie, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się huk spadania dość sporej masy ciała na podłogę. Skrzywiła się lekko, podnosząc spojrzenie na ciemnowłosego, który podszedł do niej i złapał jej dłonie w swoje, otwierając usta, żeby coś powiedzieć. Na szczęście Jo w odpowiednim momencie zaczęła ponownie kontynuować to, co miała do powiedzenia. - Nie wiem jak i dlaczego, ale jestem pewna, że nie chcę tego czuć. To nauczyciel od wfu i nim ma pozostać. Najgorsze jest to, że wszyscy są przeciwko mnie, bo jak to ujęła niedawno Sam, on też ma się ku mnie i ja zdecydowanie mam jakoś go zdobyć - przewróciła lekko podirytowana tym wspomnieniem. - Dlatego chcę, żebyś przez jakiś czas poudawał mojego chłopaka, dzięki czemu mogłabym się jakoś go pozbyć. Obiecuję, że jakoś ci się za to odwdzięczę - popatrzyła na niego błagalnie. Nie musiała czekać długo, aż na jego twarzy pojawi się szeroki uśmiech, który nigdy nie zwiastował czegoś dobrego. Przełknęła głośno ślinę, nie ukrywając swojego zdenerwowania, spowodowanego oczekiwaniem na odpowiedź ze strony przyjaciela.
- Oczywiście, że ci pomogę Jo - zaczął po chwili, a kąciki ust uniosły się jeszcze odrobinę wyżej. - I już chyba nawet wiem, jak w szybki sposób to załatwimy - jęknęła cicho, zamykając oczy. No cóż, przynajmniej nie będzie się nudzić.
Cześć! Podobno kto nie podejmuje ryzyka ten traci, więc wracam. Zapraszam na coś nowego, innego... Zapraszam na cztery-lata-pozniej.blogspot.pl
OdpowiedzUsuńAyleen wraca do domu na ślub swojego największego wroga, a jednocześnie największej miłości, co zrobi? Jakie decyzje podejmie? Zapraszam do poznania jej historii. :)
Hej! Tutaj Lilith z http://indestructible-onedirectionfanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDawno nie było posta, ale wróciłam! Jeśli nadal ciekawią Cie losy Gwen to zapraszam na nowy rozdział :)
Pozdrawiam :)